niedziela, 6 maja 2012

Majówka

Majówka była obfita, w gorące słońce, grilowe obiadowanie, lodów poszukiwanie (zapewne nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł i lodówki w sklepach odbijały się echem), kąpanie w basenie, pieczenie babek z piasku, bieganie po trawie boso, no i oczywiście wycieczkowanie.
Zaliczyliśmy starówkę, bez aparatu, pozostał nam uraz chyba po pozostawieniu aparatu na parapecie przy ulicy kiedy Maciek był jeszcze mały, ale z telefonu są foty to je dodam później. Dinopark w Kołacinku, dzieciaki były zachwycone, a choć nie przepadam za sztucznością to i tak mi się podobało bo oni byli zachwyceni, no i o dziwo zwierzaki ożyły na zdjęciach, sami zobaczcie:). Na deser zostawiliśmy warszawskie zoo i była pod wrażeniem jak Maciek się interesuje tym co oglądamy
i pamięta doskonale gdzie są poszczególne zwierzaki :)

Jutro do pracy i laby koniec, ale wspomnienia zostaną i zdjęcia :)

OGRODOWE SZALEŃSTWO

Lepienie babek piaskowo-błotno-trawiastych

Kałuża w upalny dzień nie lada gratka, na końcu zabawy rączki zostały dokładnie wylizane z wody

Sukienka miała już iść do lamusa a tu proszę w sam raz :)

Piegów sto

Bryka od Taty
Trzecie oko na czole ooo.

Biedroneczki są w kropeczki, czyżby?
Tak na marginesie to nasza ulubiona mina córy.

Nie zawsze się uda by wszystkie stroje do siebie pasowały zawłaszcza,
że muszą być zmieniane co kilka minut.

Dama w kąpielu


DINO PARK W KOŁACINKU

Zaprzyjaźnione dinozaury oprowadzają nas po parku
Maciek z nimi gawędzi, a Emilka nieco ma przestraszoną minę.
W oddali słychać przeraźliwe dźwięki prastarej dżungli.

Chłopaki odważnie podchodzą do zwierzęcia, my dziewczyny
zostajemy na wszelki wypadek w bezpiecznej odległości
Wszystko wygląda sielsko i przyjemnie jak tu nagle zwierzę
z zaciekawieniem warujące się w mojego syna...
…OŻYWA I RUSZA w jego stronę!!!
Maciek uciekaj!!!!


















 

 WARSZAWSKIE ZOO

 

Rodzinka szuka ptaków pływających w sali "wolnych lotów"
Usilnie się starałam utrzymać Emilkę by zechciała zrobić sobie ze mną zdjęcie.
Tak rzadko mąż mój ukochany sięga po aparat.
Z tego wszystkiego uśmiech kaprawy mi wyszedł ;)

Mamo kaczka się schowała.

Nie bez powodu mówimy czasem na dzieci per Fiśki.
Od powszechnie znanego zachowania dzieci czyli fisiowania.
Nie wiedzieć czemu słyszałam to również w pracy hmm czyżby to było zaraźliwe?



Fisiowania ciąg dalszy. Ta trawa to zachowanie wymogła ponieważ łachotała w kolana.

Trochę mi to przypomina "Biuro śmiesznych kroków"

Na koniec Maciek i lwy.



czwartek, 22 marca 2012

Dziecko w pracowni

Zniecierpliwione dziecko wpada do pokoju

-Mamo czy musisz się gapić cały dzień w ten komputer?
 ("cały dzień" w języku Maćka oznacza "całą wieczność")

Po zdawkowej odpowiedzi, nie daje się zbić z tropu i ciągnie dalej

- Mamo kiedy wyjdziemy do piaskownicy?

Pada kolejna odpowiedź nie satysfakcjonująca Bąka.
Maluch nie przejmując się tym, że matka w pocie czoła,
ze stresem na ramieniu i oddechem czasu na karku,
stara się dokończyć projekt naglący makabrycznie,
wskakuje na biurko i z parapetu okiennego wyłapuje
kolejne przedmioty, mniej lub bardziej do rączek dziecięcych przeznaczone.

- Mamo, a co to jest? A to? Hmmm, a to co to?...

Koniec końców matka wyciąga aparat i pstryka zdjęcia
bo kocha swe dziecię najbardziej na świecie, a projekt chwilę poczeka :)




poniedziałek, 19 marca 2012

Otrzeźwienie

Nie ma to jak zimny kubeł na głowę...
Zmiana zasad zatrudnienia. W szczegóły nie wchodzę, ale szok jest.

Otrzeźwienie się czasem przydaje jak mówią pocieszający i mówią że wyjdzie na dobre. Podobnież zmiany są dobre, sama więc na to liczę i myślę coby tu na swoją korzyść zmienić hmmm...

Na szczęście zbliża się wiosna śnieg topnieje i widać już ziemię na razie jeszcze w kolorze bliżej nie określonej szaroburo zgniło wymieszanej papki. Naprawdę nie mogę się doczekać i cebulki które zimuję w szafce kanciapowej również nie mogą się doczekać bo wypuściły drobne pędy.

Zespacerowaliśmy się również jak na prawdziwych Warszawiaków przystało po parku Skaryszewskim.
Nieco zabłoceni wróciliśmy do domu lecz szczęśliwi. Maćka buty oberwały najmocniej ponieważ utaplał się w błotku przybajorkowym robiąc zdjęcia niczym prawdziwy fotograf przyrody :)








niedziela, 19 lutego 2012

Klusi

Jak to w weekendy bywa, czas szybko ucieka. Nie są to zwykłe dni bo zajęć mnogo i zdarza się, że przegapiamy czas regularnych rytuałów ustalonych w czasie dnia powszedniego np.: drzemki. Kończy się to niespodziewanym klapnięciem powiek w najmniej spodziewanym momencie.

Nasze maleństwo zrobiło desant senny podczas wpychania sobie kolejnej porcji klusek do paszczy, jej rączka usnęła i nie dotarła do celu z dostawą. Jednak podczas próby przełożenia drobnego ciałka do łóżeczka by wygodniej było, rączka wepchnęła kolejną porcję po czym oklapnęła w błogim śnie. Rezultat... dziecko śpi z klusiami zwisającymi po brodzie :)


czwartek, 16 lutego 2012

Para Promyków

Dzięki przymusowej przerwie od pracy zrobiłam kilka pstryków Promyków. Nie ma to jak dzienne światło. Nie mogę się już doczekać wiosny…ehh


środa, 15 lutego 2012

Wyrwane chwile


Przedszkolne problemy trochę się chyba na Maćku odbiły bo się rozchorował. Jak na przykładną i współczującą mamę rozchorowałam się razem z nim. Tak więc uzyskaliśmy cały tydzień zwolnienia i kilka chwil razem.






























Nie ma to jak komputer mamy można pograć, porysować, no i porobić głupie miny:)

środa, 8 lutego 2012

Mały jak przecinek

Malutki, włochaty, z rozjeżdżającymi się łapkami... po dłuższym zastanowieniu nazwany Majlo jak przystało na członka rodziny gdzie wszyscy nazywają się na em :)
Dowieziony w sobotę jeszcze przed śniadaniem. Niektórzy domownicy jeszcze pomykali w piżamach.









czwartek, 2 lutego 2012

Stół, szopka i mama

Odwiedzanie zakamarków i fajnych rzeczy u dziadków to jest to co dzieciaki lubią najbardziej. Tym razem Emilka szalała w pojedynkę bo Maciek przysnął w trakcie przemieszczania się samochodem.

Stół przeżył nie jedno odwiedzanie, przez nie jedno pokolenie. Najfajniej siedzi się pod spodem. Pamiętam swojego maleńkiego braciszka (teraz już dorosłego faceta), który usypiał wszędzie gdzie się dało. Pod stołem, a i owszem również zdrzemną się, tyle że postanowił zrobić to w trakcie przechodzenia z jednej strony na drugą. Rezultat był taki, że z jednej strony zwisała mu głowa z drugiej nogi, a brzuszek znalazł przystań na podeście stołowym.

Szopka ma również swoją historię... Jest to domek wykonany dla maleńkiej dziewczynki rękoma jej taty. Tą dziewczynką była moja mama :). Domek nieco obdrapany z powyginanymi deseczkami, ale czyż nie jest dzięki temu cudowniejszy? Mama wypełnia go siankiem i figurkami, które w rączkach dzieci lubią czasem odwiedzać nasz dom. Do tej pory konik mieszka z nami... hmm

Na końcu była jeszcze sesja zdjęciowa na wysięgniku niezbyt pokaźnych moich rąk, z wygibasami babci tak by dziecko się uradowało do szkiełka :)










Dzieła rąk własnych

Po powrocie do domu po feriach na odprężenie podjęliśmy z pierworodnym wysiłek wykonania kilku bliżej nie określonych dzieł.
Dawno nie widziałam tak ochoczo pracującego Maćka.
"Mamo, to ja jeszcze zrobię taksówkę"

A oto rezultaty...








Powoli zastanawiamy się nad przygarnięciem czworonożnego... Ciężko jeszcze :(

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ferie zwariowane śniegowo

Nie ma to jak w tłumie rozkrzyczanych istot bawić się przez całe dwa tygodnie. Człowiek wraca w szoku do domu i nie wie co ze sobą zrobić, no to siada i wspomina...

Najpierw start o 3 rano żeby dzieci spały z rozmachu:)




















Potem na rozgrzewkę zabawa w śniegu.






















Piękne widoki Agniechy.























































fot. Agniecha Bogus

Szaleństwo na dechach. Mój Ukochany oraz poniżej dziadek z wnuczkiem :)
























































Kolejne wycieczki zakończone drzemką.






































fot. Maciek Kozicki

Córunia mamuni





















fot. Agniecha Bogus


Zimowy portret piegów i zimowej poruszonej radości.







































































I jeszcze kilka zimowych uśmiechów :)




Prawie wszyscy.



środa, 11 stycznia 2012

Pieskie życie

Piesku maleńki,
dziękuję za twoje przytulanie i ogonka merdenie,
za radość i zabawę, za ząbków wypadanie,
za lizanie po uchu i głaskanie po różowym brzuchu,
za towarzystwo kuchenne i siedzenie na kapciach,
za radość dzieci, za klocków gryzienie...

Przeprasza że Cie nie uchroniłam przed niebezpieczeństwem,
że się spóźniłam...