Jak to w weekendy bywa, czas szybko ucieka. Nie są to zwykłe dni bo zajęć mnogo i zdarza się, że przegapiamy czas regularnych rytuałów ustalonych w czasie dnia powszedniego np.: drzemki. Kończy się to niespodziewanym klapnięciem powiek w najmniej spodziewanym momencie.
Nasze maleństwo zrobiło desant senny podczas wpychania sobie kolejnej porcji klusek do paszczy, jej rączka usnęła i nie dotarła do celu z dostawą. Jednak podczas próby przełożenia drobnego ciałka do łóżeczka by wygodniej było, rączka wepchnęła kolejną porcję po czym oklapnęła w błogim śnie. Rezultat... dziecko śpi z klusiami zwisającymi po brodzie :)
niedziela, 19 lutego 2012
czwartek, 16 lutego 2012
Para Promyków
Dzięki przymusowej przerwie od pracy zrobiłam kilka pstryków Promyków. Nie ma to jak dzienne światło. Nie mogę się już doczekać wiosny…ehh
środa, 15 lutego 2012
Wyrwane chwile
środa, 8 lutego 2012
Mały jak przecinek
czwartek, 2 lutego 2012
Stół, szopka i mama
Odwiedzanie zakamarków i fajnych rzeczy u dziadków to jest to co dzieciaki lubią najbardziej. Tym razem Emilka szalała w pojedynkę bo Maciek przysnął w trakcie przemieszczania się samochodem.
Stół przeżył nie jedno odwiedzanie, przez nie jedno pokolenie. Najfajniej siedzi się pod spodem. Pamiętam swojego maleńkiego braciszka (teraz już dorosłego faceta), który usypiał wszędzie gdzie się dało. Pod stołem, a i owszem również zdrzemną się, tyle że postanowił zrobić to w trakcie przechodzenia z jednej strony na drugą. Rezultat był taki, że z jednej strony zwisała mu głowa z drugiej nogi, a brzuszek znalazł przystań na podeście stołowym.
Szopka ma również swoją historię... Jest to domek wykonany dla maleńkiej dziewczynki rękoma jej taty. Tą dziewczynką była moja mama :). Domek nieco obdrapany z powyginanymi deseczkami, ale czyż nie jest dzięki temu cudowniejszy? Mama wypełnia go siankiem i figurkami, które w rączkach dzieci lubią czasem odwiedzać nasz dom. Do tej pory konik mieszka z nami... hmm
Na końcu była jeszcze sesja zdjęciowa na wysięgniku niezbyt pokaźnych moich rąk, z wygibasami babci tak by dziecko się uradowało do szkiełka :)
Stół przeżył nie jedno odwiedzanie, przez nie jedno pokolenie. Najfajniej siedzi się pod spodem. Pamiętam swojego maleńkiego braciszka (teraz już dorosłego faceta), który usypiał wszędzie gdzie się dało. Pod stołem, a i owszem również zdrzemną się, tyle że postanowił zrobić to w trakcie przechodzenia z jednej strony na drugą. Rezultat był taki, że z jednej strony zwisała mu głowa z drugiej nogi, a brzuszek znalazł przystań na podeście stołowym.
Szopka ma również swoją historię... Jest to domek wykonany dla maleńkiej dziewczynki rękoma jej taty. Tą dziewczynką była moja mama :). Domek nieco obdrapany z powyginanymi deseczkami, ale czyż nie jest dzięki temu cudowniejszy? Mama wypełnia go siankiem i figurkami, które w rączkach dzieci lubią czasem odwiedzać nasz dom. Do tej pory konik mieszka z nami... hmm
Na końcu była jeszcze sesja zdjęciowa na wysięgniku niezbyt pokaźnych moich rąk, z wygibasami babci tak by dziecko się uradowało do szkiełka :)
Dzieła rąk własnych
Po powrocie do domu po feriach na odprężenie podjęliśmy z pierworodnym wysiłek wykonania kilku bliżej nie określonych dzieł.
Dawno nie widziałam tak ochoczo pracującego Maćka.
"Mamo, to ja jeszcze zrobię taksówkę"
A oto rezultaty...
Powoli zastanawiamy się nad przygarnięciem czworonożnego... Ciężko jeszcze :(
Dawno nie widziałam tak ochoczo pracującego Maćka.
"Mamo, to ja jeszcze zrobię taksówkę"
A oto rezultaty...
Powoli zastanawiamy się nad przygarnięciem czworonożnego... Ciężko jeszcze :(
Subskrybuj:
Posty (Atom)