poniedziałek, 24 stycznia 2011

Emilka

Chcę Wam coś pokazać :)

piątek, 21 stycznia 2011

Samoudoskonalenie

hmmm jakby to opisać...
Zacznę może od tego że zapisałam się na kurs "Jeszcze lepszy rodzic".
Nieco pocieszczjący tytuł warsztatów prawda? Niestety w dość przykry dla mnie sposób dowiaduję się że moje dotychczasowe postępownie i w zasadzie pierwsze kroki w roli rodzica są niezwykle nieporadne. Z moim temperamentem, wybuchowścią muszę poradzić sobie z równie temperamentym maluchem, który coraz lepiej wie co chce. Problem polega na tym że ja nie potrafię dostrzec co to jest...
Dziś wieczorem, a dokładnie przed chwilą kiedy przez dłuższy czas usypiałam naszą drugą pociechę zroientowałam, że już nie jest niemowlakiem, który uśnie kiedy chce spać tylko potrzebuje mojej obecności, choćby potrzymania za rączkę... aż mnie zabolało serce, że tego nie widziałam wcześniej wpychając jej smoczka czy zabawkę chcąc uspokoić choć na chwilę by móc coś zrobić np.: ugotować obiad.

Swoją nieporadność i braki odczytuję pogrążając się w niesamowitej książce "Wyzwoleni rodzice wyzwolone dzieci", którą notabene poleciła mi Kasia oraz wspomniano na warsztatach opierających się właśnie na metodzie opisanej w ww książce.
Jeszcze przedemną dwie pozycje z tej serii, ciekawe co odkryję dalej...

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Dzidzia w kąpieli :)






















Moje czyścioszki :)

Piernikowe szaleństwo













Moja mama ( babcia Marzenka) zaraża dobrymi tradycjami. Co się wiąże z zapachem smakiem i świetną zabawą. Tak więc nie tylko ja narazie z Maćkiem bo Emilka jeszcze za mała rozsiewamy zapach i w naszym domu piekąc pierniczki :)

środa, 1 grudnia 2010

Nasze szczęścia










Normalnie jak kopie xero :). Co prawda jest różnica w wieku bo Maciek na tym zdjęciu ma 4 miesiące, a Emilka 2.

czwartek, 4 listopada 2010

Wspominki brzuszkowe














Hmmm, jak to zwykle bywa nie miałam czasu na bierzące opisywanie co się działo podczas ciąży. Korzystajac zatem z uzyskanego czasu podczas drzemki jednego i zabawy z nianią drugiego dzieciątka :) w paru słowach postaram się przypomnieć sobie co się działo.

Aparat nazębny i wszystko jasne :)
Jak się dowiedziałam że jestem w ciąży? W moim przypadku nie działa intuicja kobieca ooo nie...
W związku z tym że moje ciało szalało i mi nic nie powiedziało nieświadoma niczego chciałam sobie wypięknić zęby i zrobić porządek z kamyczkiem w nerce. Ortodonta bogu ducha winny oberwał za to że jest mi niedobrze z tym żelastwem na zębach, że pewnie jestem uczulona, ogólnie odstawiłam panikę. Każdy kto mi mówił - pewnie jesteś w ciąży - patrzyłam z niedowierzaniem i opierając się na testach które wykonywałam dość niedawno twierdziłam - z pewnością nie.
Moje dziewczyny w pracy mnie wpsierały głaszcząc po duszy, mówiac że to przejdzie i że dam radę jak przyszłam któregoś dnia ze łzami w oczach, bo nie wiedziałam co zrobić. To żelastwo kosztowało sporo i nie chciałam zdejmować tylko dlatego że sie źle czuję.
Miałam umówione badania, do których na 100% nie mogłam być przy nadzieji. No więc skoro cały świat mi mówi że jestem w ciąży to głupotą było by nie spawdzić...
Poszłam do babologa i tłumaczę, że sparwdzałam, że testy, że aparat, że mdłości...., a pan doktorek ze stoickim spokojem że spardzi...
Pięć minut później... jest mała fasolka gratuluję :)

Witaj maleństwo :)

Malejące sukienki.
Nie do wiary jak szybko te sukienki się skracają. Niby nie rośniesz w zwyż, a sukienka się skraca :)

Finisz
Zarówno w pierwszym przypadku tak i w drugim finisz miałam dłuuuuugi, umyłam cały dom, wysprzątałam wszystkie kąty, a Tulelek nie chciał wyjść. Byłam dwa razy w szpitalu na badaniach i nic. Już się zaczęłam obawiać że GreenPeace wrzuci mnie do morza bo brzuch miałam większy od wielorybiego.

Meta
Za trzecim razem zostałam w szpitalu. Po podaniu oksytocyny niby coś mnie tam bolało, ale bez przesady bardziej było widać na KTG. Poskakaliśmy sobie z Miśkiem na piłkach i się zastanawialiśmy czy ma jechać do pracy czy zostać z nami. Nic nie wskazywało na to, żeby maleńka chciała się z nami już tego dnia spotkać. Skakaliśmy i skakaliśmy, zjadłam kawałek czekolady (pyyyyszny był :) ) i dalej skakaliśmy...
W końcy przyszła pani doktórka i zarządziła kujnięcie, no wiec uradowana się zgodziłam. Kilka chwil w wodzie porządnego oddychania i pościskania biednego męża za rękę ( nie wiem kogo bardziej bolało ;) ) Potem samolocik iiiii maleństwo na moim brzuchu cichuteńkie, spokojniutkie, patrzące tymi swoimi oczkami, wtulone wemnie :)



Baby blues
Nikomu nie życzę. Poco to i na co. Nie da się zapobiec, trzeba przeczekać. Ważne by partner był cierpliwy, ja mam to szczęście :)

Ogólnie rzecz ujmując, jest mi trochę smutno że stan brzuszkowy się nie powtórzy :(
Ale co tam mam szczęście że jestem podwujną mamą :)