czwartek, 4 listopada 2010
Wspominki brzuszkowe
Hmmm, jak to zwykle bywa nie miałam czasu na bierzące opisywanie co się działo podczas ciąży. Korzystajac zatem z uzyskanego czasu podczas drzemki jednego i zabawy z nianią drugiego dzieciątka :) w paru słowach postaram się przypomnieć sobie co się działo.
Aparat nazębny i wszystko jasne :)
Jak się dowiedziałam że jestem w ciąży? W moim przypadku nie działa intuicja kobieca ooo nie...
W związku z tym że moje ciało szalało i mi nic nie powiedziało nieświadoma niczego chciałam sobie wypięknić zęby i zrobić porządek z kamyczkiem w nerce. Ortodonta bogu ducha winny oberwał za to że jest mi niedobrze z tym żelastwem na zębach, że pewnie jestem uczulona, ogólnie odstawiłam panikę. Każdy kto mi mówił - pewnie jesteś w ciąży - patrzyłam z niedowierzaniem i opierając się na testach które wykonywałam dość niedawno twierdziłam - z pewnością nie.
Moje dziewczyny w pracy mnie wpsierały głaszcząc po duszy, mówiac że to przejdzie i że dam radę jak przyszłam któregoś dnia ze łzami w oczach, bo nie wiedziałam co zrobić. To żelastwo kosztowało sporo i nie chciałam zdejmować tylko dlatego że sie źle czuję.
Miałam umówione badania, do których na 100% nie mogłam być przy nadzieji. No więc skoro cały świat mi mówi że jestem w ciąży to głupotą było by nie spawdzić...
Poszłam do babologa i tłumaczę, że sparwdzałam, że testy, że aparat, że mdłości...., a pan doktorek ze stoickim spokojem że spardzi...
Pięć minut później... jest mała fasolka gratuluję :)
Witaj maleństwo :)
Malejące sukienki.
Nie do wiary jak szybko te sukienki się skracają. Niby nie rośniesz w zwyż, a sukienka się skraca :)
Finisz
Zarówno w pierwszym przypadku tak i w drugim finisz miałam dłuuuuugi, umyłam cały dom, wysprzątałam wszystkie kąty, a Tulelek nie chciał wyjść. Byłam dwa razy w szpitalu na badaniach i nic. Już się zaczęłam obawiać że GreenPeace wrzuci mnie do morza bo brzuch miałam większy od wielorybiego.
Meta
Za trzecim razem zostałam w szpitalu. Po podaniu oksytocyny niby coś mnie tam bolało, ale bez przesady bardziej było widać na KTG. Poskakaliśmy sobie z Miśkiem na piłkach i się zastanawialiśmy czy ma jechać do pracy czy zostać z nami. Nic nie wskazywało na to, żeby maleńka chciała się z nami już tego dnia spotkać. Skakaliśmy i skakaliśmy, zjadłam kawałek czekolady (pyyyyszny był :) ) i dalej skakaliśmy...
W końcy przyszła pani doktórka i zarządziła kujnięcie, no wiec uradowana się zgodziłam. Kilka chwil w wodzie porządnego oddychania i pościskania biednego męża za rękę ( nie wiem kogo bardziej bolało ;) ) Potem samolocik iiiii maleństwo na moim brzuchu cichuteńkie, spokojniutkie, patrzące tymi swoimi oczkami, wtulone wemnie :)
Baby blues
Nikomu nie życzę. Poco to i na co. Nie da się zapobiec, trzeba przeczekać. Ważne by partner był cierpliwy, ja mam to szczęście :)
Ogólnie rzecz ujmując, jest mi trochę smutno że stan brzuszkowy się nie powtórzy :(
Ale co tam mam szczęście że jestem podwujną mamą :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz