konsternacja po drugiej stronie słuchawki - hmm... pies uciekł :(
- Jak to uciekł!?
Moi współ bratymcy robotnicy jęknęli chórkiem- ooo nie!!! - pewnie przypomniała im się historia sprzed niedalej niż półtora miesiąca, której nawet nie chcę już wspominać. Ogólnie zatoczone koło czasoprzestrzeni.
Nie powiem co mi po głowie chodziło... Nie mogę do domu wracać, nie moge wyruszyć na poszukiwanie, ogólnie uziemienie :(
Zabieram się zatem w dodatkowym stresie za robotę, kończę jak mogę najszybciej. Wracam pociągiem, dzwonię by mój ukochany zabrał mnie z dworca cobym jak najszybciej mogła wydrukować ogłoszenia i biec je rozklejać w okolicy. Dzwonię - dojechałam.... - nie zrozumiałem, jesteśmy jeszcze w domu :(
No nic, nie poddaję się, jadę autobusem. W drodze od przystanku do domu wydzieram się tym swoim piskliwym glosikiem - PIIIIIMPEK, PSINA!!! rzecz jasna pies nie odpowiada. Zaczepiam przechodniów, bo się gapią jak na wariatkę, czy nie widzieli małego pieska o popielatej barwie co to go właściwie o tej porze dnia i tak nie będzie widać z racji jego wielkości i koloru. Oczywiście bez skutku.
Docieram do domu, pędzę do kompa wydrukować ogłoszenie. W międzyczasie Miś przygotowuje pacholęta do spania i słyszę krzyk- Maciek, co Ty masz na twarzy!!!- i niemal równocześnie , o ile to możliwe z jednego gardła- Emilka, zostaw kibel!!!- myśle, o matko Armagedon!!!
Maciek dorwał mój różowy lakier i pomalował sobie śliczne rumieńce. Emilka na szczęście nie zatopiła swych rączek w strumyczku, tata szybciej zamknął klapę :)
Docieram do naszej panie od przeglądów psich, a tu ... właśnie urocze dwie dziewczyny zapisują numer telefonu bo znalazły psa:)
Przynoszą mi nasze nieszczęście, które podobno pod furtką sterczało i się trzęsło na przemian, a to z zimna, a to ze stresu. Po prostu mieliśmy niezłe szczęście że nasz szary maluch się odnalazł :), bo trafił do dobrych duszyczek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz